piątek, 27 marca 2009

::: Przystanek SAN FRANCISCO :::

Nad jej karierą nieraz gromadziły się czarne chmury. EDYTA GÓRNIAK po 20 latach na scenie inaczej patrzy na swoje życie. I dzięki Darkowi znów wierzy w siebie. Kupiła apartament w SAN FRANCISCO i tam chce spróbować szczęścia.

W jej życiu spektakularne sukcesy przeplatały się z widowiskowymi klęskami. Obok wielkiej miłości fanów doświadczała niszczącej nagonki brukowców, obok splendoru międzynarodowych scen już w pierwszych latach kariery – samotności zagubionej dziewczyny. Kiedy 20 lat temu na Koncercie Debiutów w Opolu ciemnowłosa nastolatka wyśpiewała sobie wyróżnienie za piosenkę z repertuaru Lory Szafran „Zły chłopak”, z miejsca pojawiły się opinie, że kroi się artystka wielkiego formatu. Anielski głos i intrygująca uroda miały otworzyć jej drzwi do międzynarodowej kariery. I choć proroctwo po części się spełniło, wciąż trudno orzec, czy ciąży nad nią fatum, czy przyświeca jej szczęśliwa gwiazda.

Więcej w kwietniowym magazynie Sukces.


Kliknij na fotkę aby powiększyć:

piątek, 20 marca 2009

::: ESKA Music Awards 2009 :::

Kliknij by zagłosować

Miło nam poinformować, że Edyta została nominowana do nagród

ESKA Music Awards 2009


w dwóch kategoriach:

-ARTYSTKA ROKU POLSKA

oraz

-HIT ROKU POLSKA - "To nie tak jak myślisz".


Głosy możecie oddawać na stronie:

ESKA Music Awards 2009!

Edyta Górniak będzie także jedną z gwiazd rozdania nagród Radia Eska.
Bilety na galę możecie wygrać głosując w plebiscycie lub zamawiając je na stronie eventim.pl

poniedziałek, 16 marca 2009

::: Edyta w JOŚ ::: 14.03.2009 :::

::: Edyta i San Francisco :::

Wg eFakt.pl Edyta kupiła apartament w San Francisco gdyż zamierza kolejny raz przypuścić atak na światowe listy przebojów. Z informacji Faktu wynika, że Edyta i jej mąż Dariusz Krupa (33 l.) ostatnio odświeżyli sporo swoich zagranicznych kontaktów w świecie producentów muzycznych. Podobno wielkie nazwiska z branży wciąż wierzą w umiejętności naszej piosenkarki i nie wykluczają współpracy z nią. – Szykuje się fajna rzecz, poważni producenci nadal widzą w niej potencjał i chcą z nią coś zrobić. To jest naprawdę duża sprawa – powiedział nam Darek Krupa.

W czerwcu zamierza na kilka miesięcy wyjechać do Stanów z mężem i synem Allanem (5 l.), a na miejscu przygotowała sobie sporo zajęć, takich jak lekcje śpiewu z najlepszymi miejscowymi fachowcami.

Jeśli to prawda, życzymy powodzenia!



--------dementi-----

Prasa plotkarska rozpisywała się o tym, że już niebawem Edyta Górniak ruszy na podbój Stanów Zjednoczonych.Plejada.pl postanwiła potwierdzić te informacje u źródła, czyli u samego męża wokalistki - Darka Krupy.Nic mi o tym nie wiadomo - odpowiedział zdziwiony Dariusz Krupa.Prawdą jest, że kupiliśmy apartament w San Francisco, ale Edyta nie planuje robić tam kariery - mówił zdziwiony mąż.
Edyta wbrew temu co podaje prasa plotkarska nie zamierza robić kariery w Stanach Zjednoczonych. Dariusz Krupa nie zaprzecza, że wciąż oboje mają dobry kontakt z producentami, z którymi dotychczas współpracowała Górniak. Natomiast zarówno on jak i wokalistka póki co nie planują żadnej współpracy.

/plejada.pl/

piątek, 13 marca 2009

Edyta Górniak: "Wierzę w przeznaczenie"


Zadebiutowała 20 lat temu w Opolu. Już wtedy nikt nie miał wątpliwości, że Edyta Górniak będzie gwiazdą. Dziś jest także spełnioną żoną i matką. A muzyka? W tej sprawie artystka nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa!

Szare bolerko, pomarańczowy golf, botki na wysokim obcasie, delikatny makijaż... Gdy spotykamy się na lunchu w popularnej restauracji na warszawskim Mokotowie, Edyta Górniak zwierza się, że ma za sobą kilka nieprzespanych nocy. Mimo to nie wygląda na zmęczoną (ach, te kobiece sztuczki). Często się uśmiecha, nawet gdy porusza trudne tematy. W tym roku mija 20 lat od jej scenicznego debiutu. Od tego czasu przeżyła niejedną życiową zawieruchę. Jak twierdzi, pomogło jej to dojrzeć – artystycznie i życiowo. Nabrała dystansu do siebie, zmieniła życiowe priorytety... Teraz nie dba już (za bardzo) o diamentowe płyty. Najważniejsze w jej życiu jest bycie mamą i żoną.

– Jaka jest Edyta Górniak po tylu latach na scenie?
Edyta Górniak:
Nie potrafię ocenić tego sama. Moi fani twierdzą, że jestem taka jak moje piosenki. Traktuję to jak wielki komplement.

– O ostatnim krążku „E.K.G.” krytycy pisali, że to Twoja najbardziej dojrzała emocjonalnie płyta. Rozumiem więc, że i Ty dojrzałaś?
Edyta Górniak:
Każda moja płyta zawsze jest podsumowaniem jakiegoś etapu mojego życia i rozwoju emocjonalno-artystycznego. Pod koniec lutego chcę wejść do studia i zmierzyć się z nowym materiałem. Zobaczymy, co urodzi się tym razem…

– Na „E.K.G.” po raz pierwszy sama napisałaś teksty. Czy w ten sposób chciałaś się bardziej otworzyć przed publicznością?
Edyta Górniak:
Zawsze pielęgnowałam swoje relacje z fanami i chciałam dawać im jak najwięcej siebie. Nigdy nie planowałam jednak, że będę pisać teksty. Kiedy wsłuchiwałam się w piosenki Edyty Bartosiewicz, Anity Lipnickiej czy Kayah, ich talent zawsze mnie onieśmielał. Gdy zaczynałam pracę nad „E.K.G.”, planowałam spotkać się z Jackiem Cyganem. Zapisywałam dla niego sugestie i myśli, które po prostu złożyły się w całość. Swoją drogą Darek jako mój producent muzyczny systematycznie namawiał mnie do pisania tekstów – może więc zrobiłam to po prostu pod presją (śmiech).

– Skąd czerpiesz inspirację?
Edyta Górniak:
Główną inspiracją są dla mnie uczucia i przeżycia innych ludzi. Muzyka ma tę moc, że potrafi „fotografować” emocje, zapachy, kolory. Potrafi też przywołać wspomnienia. Mam świadomość tej siły, dlatego tak długo wszystko przygotowuję. Dobrej płyty nie da się zrobić w miesiąc czy dwa. Dla mnie to złożony proces. Moi przyjaciele i współpracownicy wiedzą, że kiedy coś tworzę, staję się... mniej towarzyska. Po prostu zamykam się w swoim świecie. A żeby tam dotrzeć, muszę się odizolować od świata. Nie lubię, kiedy coś nie udaje mi się od razu. Jestem niecierpliwa. Zdarza mi się boksować ze swoimi słabościami. Potrafię być dla samej siebie okropna.

– Jesteś optymistką czy z góry zakładasz, że coś się nie uda?
Edyta Górniak:
Dzisiaj zdecydowanie jestem realistką. Najbardziej lubię sytuacje, kiedy wszyscy wokół przekonują mnie, że coś się nie uda, a ja podwijam rękawy i udowadniam, że się mylą. Teraz mam mniej szans na takie „wykazanie się”. Od momentu pojawienia się Allana mój czas na pracę skurczył się do tego stopnia, że jestem w stanie rocznie zrealizować zaledwie jedną trzecią zawodowych propozycji. Z drugiej strony, wyznaję zasadę, że wszystko jest kwestią dobrej organizacji i pewnie mogłabym robić więcej, ale dość szybko się rozpraszam.

– Słyszałem jednak, że mamą jesteś zorganizowaną i konsekwentną...
Edyta Górniak:
Masz złe źródła informacji (śmiech). Staram się, ale niestety różnie to bywa… Obiecuję sobie na przykład, że nie kupię kolejnych klocków lego. Kiedy jednak wchodzimy do sklepu, Allan patrzy na mnie tymi swoimi wielkimi niebieskimi oczami, kokietuje mnie dwa razy dłuższymi rzęsami niż moje i mówi: „Mamo, tak bardzo, bardzo, bardzo proszę. Już zawsze będę sprzątał wszystkie klocki, obiecuję. Tylko chciałbym mieć ten jeden zestaw, bo tego właśnie nie mam”. No i co? I mama się łamie. Darek jest bardziej konsekwentny i utrzymuje większą dyscyplinę w domu. Tak chyba powinno być. Mama jest od przytulania, a tata od wychowania.

– Przeciwstawiasz się czasem Darkowi w sprawach wychowania syna?
Edyta Górniak:
Nigdy w obecności Allana. Jeśli Darek zadecyduje, że mały musi ponieść konsekwencje, nigdy nie mówię, że ja sądzę inaczej, nawet jeśli czasem mam odmienne zdanie. Decyzja taty musi w nim budzić respekt. Nie chcę też, aby w takich sytuacjach biegł do mnie i chował się pod swetrem. Uważam, że dzieci muszą jak najwcześniej mieć wytyczone granice. Jeżeli z miłości pozwolimy im na wszystko, w przyszłości obróci się to przeciwko nam. Na szczęście mądrości użyczają nam dziadkowie i rodzice. No i, o dziwo, wszystkie metody Superniani też się sprawdzają (śmiech).

– Allan wychowuje się w rodzinie artystycznej. Myślisz, że będzie to miało wpływ na jego przyszłość?
Edyta Górniak:
Trudno wyrokować. Kiedy Allan się urodził, wszyscy dookoła mówili: „Pamiętajcie, że dziecko musi mieć rutynę”. Wzięłam to sobie do serca i dlatego za każdym razem, kiedy wyjeżdżaliśmy na koncert, a on zostawał u dziadków, stresowałam się. Po pewnym czasie wytłumaczyłam sobie jednak, że przecież Allan urodził się w rodzinie artystycznej. W naszym życiu nigdy nie będzie rutyny. Poza tym zawsze zostaje z kimś, kto go kocha. Przyzwyczaił się do podróżowania tak bardzo, że sam pyta czasem: „Mama, kiedy masz koncert, bo chciałem jechać do babci Wiechy”. Nudzi się, gdy jest zbyt długo w jednym miejscu.

– Czyli jednak tryb życia Twój i Darka kształtuje jego osobowość…
Edyta Górniak:
Na pewno. Choćby dlatego, że nie wychowuje się tylko z nami, rozwija się szybciej. Jedna babcia uczy go wierszyków, druga – modlitw. Dziadek uczy go łowić ryby i rozpoznawać grzyby, a ciocia pokazuje mu gry komputerowe. Dużo z nim rozmawiamy. Jak na niespełna pięciolatka Allan ma bardzo duży zasób słów. Często zaskakuje nas, pytając na przykład: „Tata, a jaki kolor ma dusza?” albo „Mama, jak narysować prąd?”.

– Co odpowiadasz?
Edyta Górniak:
Jeśli czegoś nie wiem, przyznaję się do tego. I proponuję: „Zapytaj dziadka, on na pewno będzie wiedział”.

– Na jakiego człowieka chciałabyś go wychować?
Edyta Górniak:
Chciałabym, aby był wartościowym człowiekiem. Żeby był lubiany, szanowany, miał poczucie humoru po swoim tacie. Żeby umiał sobie radzić ze stresem i był przedsiębiorczy w życiowych działaniach.

– Allan pojawił się z miłości do Darka i pewności, że to ten jedyny?
Edyta Górniak:
Życie nie pozwala być do końca pewnym uczuć drugiego człowieka. Dopiero kolejne doświadczenia ostatecznie udowadniają, czy ludzie są sobie przeznaczeni. Poznaliśmy się z Darkiem przypadkowo, w Stanach. Nie planowałam wtedy związku. Nie chciałam nawet wracać do kraju, przygotowywałam się do przeprowadzki do San Francisco. Jednak każda wizyta w Polsce zbliżała nas z Darkiem do siebie, aż w końcu podjęłam decyzję, że zostaję z nim tutaj.

– Kto bardziej walczył o ten związek? Ty czy Darek?
Edyta Górniak:
Darek. On walczył o mnie, a ja… z nim. W tamtym okresie czułam, że nie jestem w stanie przeżyć kolejnego rozczarowania, wydawało mi się, że mój limit cierpliwości do budowania jakichkolwiek relacji po prostu już się wyczerpał.

– A jaki jest Wasz związek po pięciu latach?
Edyta Górniak:
Myślę, że bardzo mocny. Mamy świadomość tego, co udało nam się wspólnymi siłami zbudować, i tego, co możemy stracić. Dostałam od Darka w prezencie poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Darek wie, jaki jest mój tryb życia, bo jego życie toczy się podobnym, zna moje przyzwyczajenia i umie je uszanować, a kiedy trzeba, potrafi się dystansować, przejść do porządku dziennego nad moimi kaprysami. No i mam do niego stuprocentowe zaufanie! To podstawa, zresztą nie tylko w miłości, ale również w przyjaźni.

– W show-biznesie niezwykle trudno komuś zaufać. Przyjaźnisz się z ludźmi z tzw. branży?
Edyta Górniak:
Znam kilka serdecznych osób, ale najdłuższe i najcieplejsze relacje mam z Justyną Steczkowską. W jej przypadku nigdy nie boję się, że coś, co jej powiedziałam, wypłynie dalej. To bardzo inteligentna, rodzinna i dyskretna osoba.

– Wytrychem do kolejnego pytania będzie więc tytuł ostatniej piosenki Justyny „Daj mi chwilę…”. Co robisz, kiedy masz ową chwilę tylko dla siebie? Nie musisz być ani artystką, ani mamą…
Edyta Górniak:
Myję zęby i idę spać (śmiech). Serio. Staram się radzić sobie ze wszystkim sama, bo nie mamy niani, dlatego największym rarytasem jest dla mnie możliwość wyspania się. Najszybciej regeneruje mnie również cisza i obcowanie z przyrodą.

– Jaka jest Edyta Górniak w te dni, kiedy nie musi stawać przed mikrofonem, pozować fotografom, oceniać w „Jak Oni śpiewają”…?
Edyta Górniak:
Wtedy szpilki zamieniam na tenisówki lub kapcie. Jestem dresiarą generalnie (śmiech). Tak więc dresik, kocyk i „barchanki”. Wstaję o 7.30 razem z Allankiem, piję kawę. Robię śniadanie, oglądamy bajki, malujemy, uczymy się angielskiego. Staram się żyć w naturalny sposób. To, co dla innych ludzi w życiu codziennym może być monotonne, dla mnie jest… ekskluzywne. Kiedy mogę związać włosy w kucyk, nie wychodzić z piżamy przez cały dzień, zaplanować, co zrobimy na obiad, włączyć zaległe pranie – czuję się szczęśliwa.

– Czego życzysz sobie na 20-lecie pracy?
Edyta Górniak:
Aby moja praca nadal zostawiała ślad w ludzkich sercach. I aby prawdziwi artyści w Polsce i na świecie doprowadzili do rozpadu tego „plastiku”, który nas otacza. To tyle życzeń artystycznych, reszta to już zwykłe pragnienia mamy. Chciałabym, aby Allan nie rozbijał sobie głowy i nie nabijał tylu siniaków.

– Czy w tych zwykłych pragnieniach jest również miejsce na drugie dziecko?
Edyta Górniak:
Chciałabym, aby Allan dla poczucia bezpieczeństwa i dobrego rozwoju miał rodzeństwo. Zdecydowaliśmy jednak z Darkiem, że nie będziemy tego planować. Niech się zdarzy tak, jak zechce los. Ustaliliśmy za to, że przy drugim dziecku wycofam się z życia zawodowego. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że mam w domu dwójkę małych dzieci i nagle muszę się spakować i jechać w trasę koncertową. Wychowanie Allana było dla mnie tak absorbujące, że dopiero po dwóch latach zaczęłam wychodzić do ludzi. A moja wrażliwość na sztukę i chęć zajmowania się sprawami zawodowymi spały wtedy kamiennym snem. Byłam skupiona tylko na małym, na prowadzeniu domu i na tym, co zrobić dla Allana, a nie dla siebie. Nie potrafię sobie nawet teraz wyobrazić, żeby cokolwiek było wtedy ważniejsze niż moja rodzina.

– A muzyka...?
Edyta Górniak: Hm… Mam nadzieję, że nagram jeszcze chociaż jedną płytę. Raczej nie zamierzam bić rekordu Elvisa Presleya. Mam jednak przeczucie, że moja historia jeszcze się nie kończy. Będę chciała świętować ten jubileusz niekoniecznie w sposób spektakularny, ale być może bardziej kameralny. Może na chwilę wrócę do teatru? Bo 20 lat temu tam właśnie wystąpiłam przed swoją pierwszą widownią.

Paweł Płaczek / Party